Chmury się zbierały i zbierały.
teraz deszcz pada i pada.
Osiem warstw nieba
złożyło się w jedną ciemność.
Szeroka, płaska droga ciągnie się w dal.
Przystaję w moim pokoju wschodnim, cicho, cicho.
Poklepuję nową beczułkę wina.
Przyjaciele opuścili mnie albo są daleko.
Schylam głowę, staję nieruchomo.
Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. Wywodzi
Z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza
Pamięć i pożądanie, podnieca
Gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz.