image

Wygląda na to, że falę upałów mamy poza sobą - powietrzne ataki słońca straciły na intensywności, a wilgotność powietrza skutecznie tłumi żar lejący się jeszcze niedawno z nieba. Niemniej - punkt X - apogeum lata również już za nami. Ale przed nami przyjemny sierpień, w którym warto radować się każdym dniem bo wrzesień zapowie już babie lato. Cóż zresztą - żyjąc w betonowym mieście oznacza owe babie lato? Zieleń nielicznych drzew straci na intensywności, trawniki zrzedną, a parki powoli, ale nieodwracalnie staną się mieszaniną żółci, czerwieni a w końcu i zgniłych brązów. Życie to ciągły RollerCoaster - to wznosimy się do góry, to z hukiem spadamy w dół. W życiu planety wydaje się to ciąg, który nie ma końca, w życiu pojedynczej ludzkiej cząsteczki tych letnio-zimowych wzlotów i upadków nie jest w końcu tak wiele. Tak więc, gdy żar leje się z nieba, a betonowa dżungla rozgrzewa się do czerwoności nie przeraża mnie to bo wiem, że to jeden z nieuchronnych cykli. Zawsze kiedy odchodzi mam świadomość, że powolutku zbliżać się będziemy już ku jesieni. A jesień to ćwiartka roku, wraz z zimą to wręcz połowa - próba zepchnięcia jej na margines była by próbą pozbawienia się znacznej części czasu jaki został nam dany. Dlatego chcąc nie chcąc - lubię jesień i nie smuci mnie to, ze za nią nieuchronnie podąża zima.