image

22 czerwca 1999, 14:01:35

Pierwszy dzień lata powitał nas deszczem, 10 stopni na termometrze. Spałem długo i dobrze, choć przebudziłem się w nocy z powodu snu. Co śniłem tego nie pamiętam, pamiętam tylko strach, lekki nad którym łatwo było zapanować. Potem śniłem ponownie o pociągu, który wiózł mnie przez Niemcy. Dzwoniłem niedawno do Mironka, bawił się klockami, odstąpił od zamiaru wychodzenia na dwór gdy zobaczył, że pada. 

A jednak spałem dobrze i obudziłem się lekki i choć to może nieco banalne - z piosenką na ustach. Pracuję nad katalogiem Mizetu, Grzegorz pojechał do drukarnia, a Agnieszka maluje temperami w pokoju obok. Słychać deszcz i wiatr. Dzwonił Pacocha i wymieniliśmy kilka uwag na temat sobotnich wyborów Mister Poland 99. Ciekawe co będzie za rok?

25 czerwca 1999 16:55:51. Deszcz padał

20 lipca 1999 15:14:47

Wróciłem właśnie z pogrzebu Piotrka taty. Kiedy myślę o Nim pierwszą scenę jaką pamiętam, choć właściwie nie pamiętam - jest podwórko w Warcie, ja w czerwonej bluzce frotte i zacięty mecz z Piotrem kto komu wbije gola. Pamiętam jak mocno przeżywałem to, że robił nam zdjęcia i pewno dzięki temu ten niedzielny poranek przetrwał w mojej pamięci. Pozostały też zdjęcia, żywe, dynamiczne, pewno jedne z niewielu prawdziwych i niepozowanych. Pamiętam jego dyskrecję w obejściu ze mną i pewno też z innymi ludźmi. Nigdy nie czułem z jego strony jakiejkolwiek presji, nawet najlżejszej. Tego nie mogę powiedzieć o zbyt wielu ludziach przewijających się przez mój żywot. Każdy jak gdyby chciał odcisnąć własne piętno, On tego nie potrzebował. Druga wyłaniająca się z pamięci opowieść dotyczy wspólnego pobytu Piotrka wraz z rodzicami w Grecji i Turcji. Dotyczy hamulców, które zepsuły się w samochodzie i dopóki się nie zatrzymali na poboczu nikt ponoć się nie zorientował, że tak jest. Pan Karczewski - bo tak zawsze Go nazywałem - spokojnie wyhamował silnikiem i zatrzymał auto. Nie są to pewno zbyt ważne momenty, ale skoro takie zostały to najpewniej charakteryzują jego obraz w moim umyśle.

Agnieszka maluje swą akwarelę, Asia i Grzegorz w przedsionku, Agnieszka puka - ja idę 15:36:04.

21 lipca 1999

Dopisuję drugiego dnia jeszcze odnośnie pierwszego.

W wiadomościach wspomnieli, że 30 lat temu człowiek po raz pierwszy wylądował na księżycu. Wspomnieli też, że w Polsce jako w jedynym kraju można było obejrzeć na żywo owo lądowanie. Te trzydzieści lat temu - pomyślałem - tata Piotrka zapewne to oglądał. Nie znał wówczas swego przeznaczenia. A co będzie za trzydzieści lat - 20 lipca 2029 roku?

23 sierpnia 1999 16:04:22

Miesiąc ponad upłynął od poprzednich zapisów. Kolejny. Ostatnich dziesięć dni Agnieszka spędziła z Mironem. Mama wyjechała na rajd. Wczoraj byliśmy w Lunaparku. To co obskurne i tandetne w oczach dziecka stawało się niesamowitym przeżyciem. Jaka szkoda, że nie potrafimy tak spoglądać przez całe życie i widzieć tylko dobre strony. Mironek odbył samodzielne przejażdżki samochodzikami; sportowym i strażackim, elektrycznym samochodzikiem wraz ze mną i kolejką wraz z mamą Agnieszką. Byliśmy tu ostatnio i zarazem po raz pierwszy na początku wiosny. Podobało mu się, ale widać nie percypował jeszcze całej rzeczywistości. Wczoraj było mu już prościej. Tak upływają miesiące. Po południu wyjechałem w drogę na Łask, a było to wczoraj. Zabrałem z Pabianic dwóch chłopaków, jednego Polaka i jednego Rosjanina. Polak studiuje taniec w Petersburgu i zapraszał mnie. Czy stał się jednym z elementów afirmacji podróżniczej, czy skorzystam i wyjadę w rejon o którym do tej pory nie myślałem? Mogę zakończyć jak w wierszu z bardzo odległych czasów ( prześmiewczym ) - jakie to wszystko ciekawe. Odnoszę wrażenie wymiany umysłowej, burzenia schematów i przyzwyczajeń, powolne to jeszcze, ale takiej świadomej wymiany od dawna już nie czułem. Cieszy mnie to.