2003 czerwiec 3 - myśl wieczorna numer trzy
Za oknem cichy oddech nocy
skłaniam się ku sobie i swojej wizji
lekko oddycha wszechświat u wrót dnia znużonych ciągłym czuwaniem
Idę srebrzysta aleją o poranku, z którego jeszcze nie umknął księżyc
czy chciałbym pisać bo słowo niesie ukojenie?
tego nie wiem,
mam 30 dni przed sobą by poznać skryte sekrety duszy
i ten projekt skłania mnie ku sobie
wiem kiedy przestać
bo to poczuję
nic na siłę nie wskóram
unosi mnie melodia nocy i ta która gra mi w głowie
nic nie znaczy brak adresata jeśli sam miałbyś czytać to co chcesz powiedzieć
ten Pan
Ta Pani
mają się ku sobie
choć
nie sądzę by się znali dłużej niż godzinę
Ona w białych pończochach
on z dużym brzuchem ściśnięty paskiem
nad nimi noc
gwiazdy grają w rozgwiazdy
a księżyc śmieje im się w głos
Stracili już szansę by coś było normalne
i akceptują swoje własne słabości
nawzajem nazywają rzeczy po imieniu
choć rzeczy imion nie mają
z jakiegoś powodu identyfikuję się z Hipolito
gdy ten idzie prosto u progu poranka
i z lekkością piętnastolatka przeskakuje uliczny łańcuch
choć wie że nie spełnią się jego sny z dzieciństwa
choć zawsze można zamówić taksówkę na lotnisko
i poznawać nieznane krainy
lecz nie powiem
te najbardziej nieodkryte leżą na wyciągnięcie dłoni
Tak to już jest w tym naszym zdarzeniu zwanym życiem że tęsknimy za tym czego mieć nie będziemy
a obojętnie przechodzimy obok tego co mamy w nadmiarze
choćby to były niezmierzone skarby
Nawet pieniądze mają swój wyobrażalny kres
tak jak i noc która bez żadnych fanfar przechodzi w poranek
Tylko kogut jedyny zwiastun pożegnania idzie dumny podwórzem głosząc swoje
kukuryku
hymn to pochwalny dnia czy też pożegnalny hymn nocy
jak długo
jak długo