WEHIKUŁ CZASU

Wstęp

O kilka kroków od niewielkiego miasteczka wciśniętego w zakole rzeki, w wiosce leżącej nieopodal lasu mieszkał chłopiec imieniem Jan.  Wysoki jak na swoje lata niemal o głowę przerastał rówieśników. Jego długie blond włosy falowały na wietrze wraz z pierwszymi podmuchami wiosennego wiatru, a zimą niesfornie wystawały spod czapy i łapały śniegowe płatki.

Rozwinięcie

Tej nocy wszystko wydawało się być inne. Janek zrozumiał to gdy spokojne dotąd oblicze księżyca przecięła cienka niczym gwóźdź chmura tworząc dwie niemal oderwane od siebie połówki. Ptaki to zrywały się z dzikim wrzaskiem to zamierały i wówczas żaden nawet najlżejszy dźwięk poza głuchym wyciem wiatru nie dochodził znad lasu. Wiatr wył w kominie, w piecu, na strychu, a okna choć mocno przytwierdzone zasuwami zdawały się wyrywać na zaproszenie do diabelskiego tańca

Ponoć i wiele więcej

Niepewne źródła wspominały, że mam tu kilka osób śledzących - a może to niezbyt odpowiednie słowo - czytających moje wpisy. W gruncie rzeczy traktuje to wyłącznie jako dialog z samym sobą i rankingi google trochę nie były mi na rękę. Ale z drugiej strony - jeśli kogoś zainteresowałem - to w jakimś stopni schlebia to memu ego, choć raczej udaje mi się żyć i bez tego.

Jak to pisał Kurt

Jak pisał Vonnegut - zwycięstwo to kwestia organizacji - nie ma więc powodów by zastępy anielskie miały przegrywać z piekielnymi - by dobro znikało pod ciosami zła, by miernota pasała się na wielkości polach.

Grudniowa Noc

Proza się wdarła w moje życie

jak nóż mordercy wgłębiający się w ciało

młodej dziewczyny o słomianych włosach.

Więcej niż zazwyczaj

Zniknęły gdzieś krajobrazy Lizbony i Madryt chowa gdzieś swoją twarz pod banalnością szlaków Łodzi. Może zupełnie oszalałem, ale nie chcę jechać do Torunia - bo jakoś tak czuję, że nie zobaczę tam nic z tego co już widziałem wielokrotnie, a gdy czasu nie jest zbyt wiele - warto go szanować. Lepiej nie przeżyć nic niż ponownie się rozczarować i upewnić się. że banał znaczy banał, a dodanie kurkumy do ryżu nie czyni go jeszcze pełnoprawnym produktem kuchni indyjskiej.

W dniu urodzin

W dniu swych urodzin chcę być jak Kung Fu Panda - jedynka i dwójka, której nie oglądałem. Tajemny składnik, którego nie ma czyni z wioskowego fajtłapy mistrza walk wszelakich, co jednak nie zmienia jego przyjaznej innym natury. W tym dniu żałuje, że życie nie jest jak historia motoryzacji. Auta o rocznikach co najmniej dziesięcioletnich wychodzą z mody by po blisko pół wieku swej egzystencji wrócić w glorii chwały przynależnej klasykom. Jednak w naszym mniej mechanicznym żywocie takie sprawy nie są możliwe.

Pięć przed dwunastą

Nigdy nie dostałem skórzanej kurtki od Davida, ale myślę, że dziś i tak bym jej nie nosił. Dziw jednak bierze, że mając 27 lat - raz włożywszy kurtkę zdjąłem ją trzy lata później gdy kołnierz zupełnie się przetarł. Nie znałem nigdy Davida z wiersza Franka O'Harry, ale jego imię na zawsze wpisane będzie w pamiętny początek cudownego wiersza  . . . "Już prawie wcale nie zauważamy księżyca " . . . 

Zach

I znów spotykamy się sam na sam. Ja i Zach.

Ile w tym intymności?  Ja poznaję go - on mnie nie zna i nigdy nie pozna. A jednak jest między nami nić, którą tworzę skrupulatnie każdego wieczora gdy zakładam słuchawki na uszy i nic - oprócz dźwięków muzyki i jego nostalgicznego głosu już do mnie nie dochodzi. Zaczęło się niewinnie - telewizyjny koncert z Poznania, może z Wrocławia. 

Łatwo przyszło, trudno poszło

Łatwo przyszło, trudno poszło …

… o ile poszło w ogóle.

Już nawet nie pamiętam kiedy się to zaczęło. Ponad miesiąc temu, może nawet półtora. Po apogeum sportowych działań przyszedł moment totalnego braku ruchu, cisza na łączach i wyczulenie na otaczającą mnie przestrzeń. I się zaczęło…